W obliczu rosnącego zanieczyszczenia środowiska, negatywnego wpływu tworzyw sztucznych na zdrowie ludzi i zwierząt oraz potrzeby ograniczenia emisji i zatrzymania rosnącej na naszych oczach góry odpadów, wprowadzenie systemu kaucyjnego w Polsce jest koniecznością. System ma wejść w styczniu 2025 r., co wynika z zapisów ustawy, za którą głosowało w ubiegłym roku 433 posłów i posłanek, reprezentujących prawie wszystkie partie polityczne.
Polska będzie 17. krajem w Europie, w którym odpady takie jak plastikowa butelka, metalowa puszka i wielorazowa butelka szklana wreszcie zyskają wartość i zgodnie z zasadami gospodarki cyrkularnej staną się surowcem dla nowych opakowań na napoje.
Wielu Polaków zna system kaucyjny dzięki podróżom do Niemiec, Słowacji czy na Litwę i zapewne słyszało o skuteczności zbiórki, która sięga nawet 90 proc. Łatwość zwrotu pustych opakowań w sklepach, brak konieczności posiadania paragonu, czy jasne określenie rodzajów opakowań, które mogą zwracać konsumenci to wyznaczniki dobrze funkcjonującego systemu.
Warto tutaj podkreślić, że polski system będzie wchodził stopniowo w ciągu całego przyszłego roku, dlatego na półkach sklepowych mogą być dostępne dwa rodzaje produktów (z kaucją i bez), tak jak miało to miejsce przy wprowadzaniu kaucji w Rumunii, czy na Węgrzech.
Patrząc na zaangażowanie sieci handlowych, producentów i operatorów, którzy mają zarządzać systemem, widać było do tej pory, że „misja kaucja” ma szansę powodzenia. Niestety kilka miesięcy temu pojawił się rozłam w jej realizacji. Firmy odpadowe, które mogą stracić wpływy ze zbiórki opakowań i sprzedaży recyklatu zaczęły oczerniać organizacje pozarządowe zaangażowane w proces legislacyjny, a część samorządów odeszła od poparcia kaucji argumentując, iż system doprowadzi do wzrostu opłat za odbiór odpadów, które zostaną przerzucone na mieszkańców.
Intencje tych pierwszych są jasne, natomiast działaniom gmin warto przyjrzeć się bliżej, aby zrozumieć, że ich motywacje są krótkowzroczne i mocno podsycane przez tych, którym pasuje status quo. Głównym argumentem samorządów jest brak ustawy o rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP), która oparta na zasadzie „zanieczyszczający płaci”, zapewnia odpowiedzialność finansową producentów za zbiórkę i recykling opakowań wprowadzonych na rynek.
Słychać głosy o brakuujących miliardach złotych w perspektywie nadchodzącej dekady, natomiast nie komunikuje się już, że gminna zbiórka butelek oznacza również koszty i to dość duże, bo przecież puste butelki zajmują sporo miejsca w komorach śmieciarek.
Tym, co nie może umknąć naszej uwadze jest fakt, że bez systemu kaucyjnego gminy nie wywiążą się z obowiązków zbiórki i recyklingu odpadów, co będzie oznaczało wielomilionowe kary (płacone z portfeli mieszkańców).
Lidl i Biedronka mówią jednym głosem. „Pęd rządu do zbyt szybkiego bycia eko” Zakulisowa wojna o system kaucyjny. Zmiana prawa warta miliardy złotych W Warszawie staną pierwsze butelkomaty sieci Carrefour.
Musimy mieć również świadomość faktu, że podmioty odpowiedzialne za wejście kaucji poniosły do tej pory spore nakłady finansowe — sieci handlowe zainwestowały w infrastrukturę, organizując specjalne pomieszczenia i kupując maszyny do zbiórki opakowań, operatorzy stworzyli systemy informatyczne do liczenia i transportu zebranych opakowań oraz podpisali pierwsze umowy. Równocześnie producenci napojów są w trakcie przygotowywania nowych etykiet, które uwzględnią oznaczenia wymagane przez ustawę.
W Szkocji, po przelocie daty wejścia w życie systemu kaucyjnego, firmy, które zainwestowały w niezbędną infrastrukturę pozwały rząd na wielomilionowe kwoty. System kaucyjny popiera 90 proc. Polaków, a 63 proc. jest w pełni świadomych, że pojawi się on w Polsce już w przyszłym roku.
Brak kaucji będzie oznaczał nie tylko szkodę środowiskową, gospodarczą i finansową, ale także wielkie rozczarowanie bezczynnością rządu, który po raz kolejny obiecał wyborcom coś dla nich ważnego i nie wywiązał się z tego.
Joanna Kańdzołka jest prezeską Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.