Popularne miejscowości Jarosław Kaczyński ma przed sobą potężne problemy, dworski model zarządzania partią coraz częściej się zacina. Ale na razie, dopóki najpoważniejszym wyzwaniem jest Jan Krzysztof Ardanowski, prezes może spać spokojnie.
Kryzys wewnętrzny w PiS! – pada właściwie codziennie w mediach wszelkiego typu. Politycy obecnie rządzącej koalicji opowiadają, że Jarosław Kaczyński traci wpływ na swoją partię, że staje się bezradny. Co prawda bezpośrednie konfrontacje z prezesem Prawa i Sprawiedliwości, na przykład jego agresywne przesłuchania przez kolejne komisje śledcze, trochę przeczyły tezie, że mamy do czynienia ze zdezorientowanym staruszkiem.
Symptomem tego kryzysu ma być jednak ferment w klubie sejmowym i w partii. Własnie Jan Krzysztof Ardanowski, dawny minister rolnictwa i ulubieniec prezesa, ogłosił, że występuje z PiS. Polityk chodzi teraz po kolejnych telewizjach i tłumaczy, że Kaczyński stał się obciążeniem dla PiS-owskiej prawicy. Ma tworzyć nową partię.
- Politycy PiS przemawiają językiem apokalipsy, wieszczą katastrofę. Najmocniej przemawia sam prezes, ostatnio na manifestacji przed Sejmem „w obronie praworządności”.
- Czy mogliby być opozycją bardziej konstruktywną, spokojniejszą? Ten ton, ten styl, zdaje się przemawiać przede wszystkim do już przekonanych, do tak zwanego zżelaznego elektoratu.
Piszą o tym niechętni tej partii komentatorzy. Oto taki typowy głos, Jakuba Majmurka z „Krytyki Politycznej”: „Im dłużej Kaczyński pozostaje w opozycji, tym bardziej zaostrza się mu retoryka. Wczoraj pod Sejmem zarzucił rządowi stosowanie tortur, stwierdził, że rząd, który się do nich posuwa 'tym bardziej może sfałszować wybory’, a to co dzieje się w kraju po 13.12. nazwał 'najazdem’.”
Majmurek ma o to pretensje, które można by nazwać „państwowymi”, uważa, że prezes PiS psuje debatę i demokrację.
Stawka jest wystraszenie PiS-owskiego elektoratu. Obronne okrzyki mają pokazać, że kierownictwo PiS się nie boi. To sam Donald Tusk wytycza Bodnarowi, Romanowi Giertychowi i aparatom wymiaru sprawiedliwości kolejne cele.
- W tej sytuacji opowieści Ardanowskiego, że „można inaczej”, brzmią dość surrealistycznie.
- Możliwe, że to afera realna, a jednak trudno nie zauważyć wyjątkowej brutalności represji. Dotyczy ona zresztą wielu innych historii.
Pytanie, czy coraz starszy prezes okaże się otwarty na choćby delikatną korektę metod zarządzania. W sytuacji kiedy partia staje się oblężoną twierdzą, będzie to trudniejsze niż w normalnym czasie. Każda krytyka, każde inne zdanie, można widzieć i przedstawić jako zdradę i nawet szczerze w to wierzyć.
W obu tych przypadkach nie znam recepty na to wyzwanie Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Sojusz z Pawłem Kukizem? A może szukanie nowego miejsca na prawicowej scenie?
Jedyne poważniejszą konkurencją z prawej strony pozostaje za to Konfederacja, gdzie poza Przemysławem Wiplerem próżno szukać zbiegów z PiS. Wsłuchuję się w to, co mówi Ardanowski i poza technicznymi racjami, dotyczącymi sposobu funkcjonowania partii, niczego nowego nie słyszę.