W poniedziałek 19 sierpnia przez wiele miejscowości w województwie mazowieckim przeszły ulewne deszcze. Doświadczyli tego między innymi mieszkańcy Wołomina. Jak możemy przeczytać na Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wołominie, tamtejsi strażacy nie tylko wypompowywali wodę z zalanych dróg i budynków, ale także usiłowali ograniczyć wyciek do rzeki Czarnej substancji ropopochodnych, pochodzących z terenu przemysłowego.
Do wycieku substancji chemicznych doszło w pobliżu nielegalnego składowiska, gdzie znajduje się około 20 tysięcy ton niebezpiecznych odpadów. O istnieniu składowiska przy ul. Łukasiewicza władze miasta dowiedziały się dzięki kontroli dronem. Przeprowadzono ją po tym, jak w pobliskich Duczkach i Starych Grabiach Wojewódzki Inspektorat Środowiska wykrył inne miejsca, gdzie silnie żrące, trujące i mutagenne odpady wyciekały do ziemi z 1000-litrowych pojemników typu „mauser”.
Burmistrzyni Wołomina Elżbieta Radwan 23 sierpnia poinformowała na Facebooku o uszkodzeniu infrastruktury odprowadzającej deszczówkę z terenu nielegalnego składowiska. W związku z tym incydentem w trybie pilnym zwołano posiedzenie gminnego zespołu zarządzania kryzysowego. „Uszkodzony nawalnym deszczem przepust został zatamowany przez Straż Pożarną, rzeka zabezpieczona przed dalszym zanieczyszczeniem, ale problem składowiska wciąż pozostaje nierozwiązany. Samorządy nie są od usuwania odpadów niebezpiecznych ani od ścigania przestępstw. Nie są nawet stroną takich postępowań, ale nie możemy odpuścić. Od odpowiednich organów państwowych, w tym Ministerstwa Klimatu i Środowiska oraz Wojewody Mazowieckiego, oczekujemy natychmiastowych rozwiązań – działajcie, zanim dojdzie do tragedii!” – zaapelowała Elżbieta Radwan.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska pobrał próbki wody, aby sprawdzić, czy toksyczne substancje dostały się do rzeki Czarnej. Przekazała, że według nieoficjalnych informacji do skażenia nie doszło. Na potwierdzenie tych doniesień trzeba jednak jeszcze poczekać. Burmistrz Wołomina przyznała, że zagrożenie katastrofą ekologiczną było bardzo poważne. – Na posiedzeniu [sztabu kryzysowego – red.] od jednego ze specjalistów usłyszeliśmy, że skażenie mogło skutkować zatruciem wody pitnej dla 600 tysięcy osób – powiedziała Elżbieta Radwan w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Wyciek, do którego doszło w Wołominie, skomentował też Ryszard Grosset, nadbrygadier Państwowej Straży Pożarnej i były zastępca szefa Obrony Cywilnej Kraju. „To, co nieuchronne, musi się kiedyś stać. Tłumaczymy to od wielu miesięcy, cierpliwie i spokojnie, władzom rządowym, samorządowym i 'wszystkim świętym’. To dopiero uwertura do prawdziwej tragedii, która cały czas wisi w powietrzu. Może wreszcie ktoś zrozumie i zechce pomóc mieszkańcom Wołomina. Ja im serdecznie współczuję tego 'sąsiedztwa’ – napisał Ryszard Grosset, odnosząc się do nielegalnego składowiska odpadów w Wołominie.