Polscy siatkarze zdobyli na igrzyskach olimpijskich srebrny medal. Jednym z liderów naszej drużyny był Wilfredo Leon. Nasz świetny przyjmujący zawsze podkreślał, że chce olimpijskiego złota. Teraz, mając na szyi srebro, stara się cieszyć z tego medalu. Ale jego radość na razie nie jest pełna. A czy z czasem będzie?
Wilfredo Leon: Czuję się dobrze z tym, że jest medal. Już nie ma tej złej tradycji, że na igrzyskach nie zdobywamy medalu. To się skończyło. Jednak moja mentalność się nie zmienia – dużo bardziej smakowałoby mi złoto. Ale dobrze, musimy i za to podziękować Panu Bogu. Bo to dzięki niemu mamy ten medal. I musimy się cieszyć z tego, co mamy. Z tego, że do swoich rodzin wrócimy z podniesionymi głowami. Mamy prawo, bo zdobyliśmy coś, na co pracowaliśmy przez trzy lata. Nie przyjechaliśmy tu się bawić, oglądać innych sportów, tylko zrobić swoje. I dziś każdy z nas jest zadowolony.
„Masz rację, jeszcze się tak do końca nie cieszymy. Ciężko się cieszyć, jak się ostatni mecz przegrywa. Niestety, to mnie boli. Ale w końcu przyjdzie taki dzień, że się obudzę i pomyślę: 'No kurczę, srebro z igrzysk to nie jest coś małego, to jest coś wielkiego!’. Ale to się nie stanie jeszcze dziś albo jutro.
„Jeśli zdrowie mi pozwoli, to na pewno tam będę! Bez problemu! Ale w drodze do Los Angeles będziemy mieli jeszcze różne imprezy i postaramy się być mocni na każdej.
„O czterech to wy wiedzieliście. I dobrze, teraz już nie ma o czym mówić – to co się działo w drużynie, zostaje w drużynie. Daliśmy radę i jestem z tego bardzo dumny. Warunki mieliśmy naprawdę trudne.
- Tak, walczyłem ze zdrowiem cały rok i dalej walczę.
- Nie chcę o tym mówić. Nie ma co. Walczyłem. Każdy to powie, prawda?
„Miałem kiedyś sytuację jeszcze gorszą i wygrałem, ale nie na takim poziomie. Tu trzeba napisać wielkimi literami, że my zrobiliśmy świetną rzecz. To jest najtrudniejszy, najważniejszy , tu każdy sportowiec chce mieć taki moment, jaki my mieliśmy. Ale to nie jest możliwe dla każdego. Dlatego jestem bardzo dumny, że my to zrobiliśmy. Przykro mi ze względu na Stany, a dla nas najważniejsze jest to, co się dzieje z nami.
„Tak, widziałem to. Ale słuchaj – na mnie to nie robi wrażenia, bo my czasami mówimy jeszcze gorsze słowa. Tu po prostu był mikrofon i usłyszeliście coś, co dla nas jest normalne. Super, że ogólnie ludzie się z tego cieszą, ale nie wiem, czy to jest dobre, żeby się dzieciaki uczyły takich słów. Lepiej jest, gdy my sobie tych słów używamy, a nikt nie słucha. A używamy ich, bo jesteśmy waleczni.
„Wy to oglądacie zupełnie innym okiem niż my. Ale nie mówię, że słowa Tomka nie dały czegoś wielkiego. Chcę tylko powiedzieć, że każdy z nas ma w sobie takie słowa i myśli w momentach, w których trzeba szczególnie walczyć.
„Tak, do samego końca miałem w głowie, że nieważne ile przegrywamy, ważne, jak ja się nastawiam. Są tacy, którzy już by opuścili głowę, uznaliby, że to koniec. Ale to nie ja. Według mnie zawsze, do końca, można rywala ugryźć. Ostatnia zagrywka mi się nie udała, ale i tak jestem bardzo zadowolony z tego, jak powalczyłem. Wkładałem maksimum tego, co miałem i Francuzi mieli wielki kłopot.
„Pewnie tak. Ale najważniejsze jest to, że ja nie jestem nauczony, żeby komuś dawać łatwą piłkę do gry.
- No grali dobrze, nie mogę powiedzieć, że nie. Ale my nie zagraliśmy na swoim poziomie. Na pewno. Czasami tak się zdarza, szkoda, że tak było w finale. Bo gdybyśmy zagrali swoje, to na pewno ten mecz by wyglądał inaczej. Nie jestem pewny, że wtedy byśmy wygrali, tak nie twierdzę, ale na pewno, na sto procent, nie przegralibyśmy 0:3. My chyba mieliśmy za dużo emocji po półfinale. To było długo w naszych głowach.
- Na żywo nie, bo mieliśmy wtedy inne zajęcia, ale widziałem powtórkę. I bardzo mi się podobało, jak Julia walczyła! Szkoda tylko, że ta druga pani była taka wielka, miała taki ogromny zasięg ramion. I więcej o tym nie chcę mówić, nie chcę wchodzić w te trudne tematy.
„Czas był, ale ja nie chciałem nigdzie chodzić. Wolałem się koncentrować. W niedzielę bym coś chętnie zobaczył, ale już nie za bardzo było co. Wcześniej głowę miałem zajętą tylko naszym turniejem i potrzebowałem regeneracji. Wystarczyło, że już w wiosce robiliśmy sporo kilometrów, chodząc na posiłki. Nie byliśmy tutaj, żeby oglądać inne sporty, tylko byliśmy po to, żeby zdobyć medal.
- Tak, dużo ludzi o to prosiło. Fajnie! A zaskoczony jestem tym, że podchodziło też wielu zawodników z innych krajów, z innych sportów.
- Tak, z jednym – z Carlitosem.
- Tak, to jedyny gość, którego zapytałem, czy możemy sobie zrobić zdjęcie.
- I to jest dla mnie ważne! Dla Igi wielkie, ogromne gratulacje i dziękuję jej, że przyszła nas oglądać. Nie spodziewałem się! Cieszę się, że trafiła na fajny mecz [wygrany 3:1 ćwierćfinał ze Słowenią]. I akurat tego, że na jej mecz nie poszedłem, szczerze żałuję. Tak się wszystko układało, że nie mogliśmy pójść, żeby jej kibicować. Ale wierzę, że kiedyś się uda.
„Oczywiście! Najpierw rodzina, a później lekarze, żeby się przygotować na nowy sezon. Będę grał w PlusLidze [w Lublinie], chcę się dobrze prezentować, chcę znaleźć w sobie najlepsze co mam.
„Tak, ale nie na ciebie, tylko na to, że w mediach jest tak, że ktoś coś napisze, a później inni piszą to po swojemu. To denerwuje, bo są przeinaczenia. A wiesz, że ja ci nie chciałem powiedzieć niczego złego, tylko po prostu tłumaczyłem, że jak nie grałeś, to pewnych rzeczy nie zrozumiesz, bo nie poczujesz tego tak, jak czuję ja.