Niemcy mają problemy z organizacją Euro 2024, krytykowani są za nierzetelność. Kibice mieli problemy z transportem publicznym do stadionów. Niemiecka kolej Deutsche Bahn oraz organizacja wokół stadionów krytykowana za liczne utrudnienia. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu.
W Gelsenkirchen angielscy kibice musieli czekać na stadionie przez wiele godzin po końcowym gwizdku, ponieważ tramwaje nie kursowały. Członkowie szkockiej organizacji kibiców Atac skrytykowali pociągi w Monachium i Kolonii jako „zawodne i przegrzane”. Niektorzy Austriacy przegapili nawet pierwszą połowę meczu z Francją, bo w ostatniej chwili wstrzymano ruch na torach. Nawet piłkarscy agnostycy są w stanie zrozumieć, że tego, co czuli ci kibice, nie można nawet nazwać złością. Płacisz setki euro za podróż, hotel i bilety na stadion, a ostatecznie nie docierasz na miejsce? Kolej przeprosiła i obiecała rekompensatę. Ale Mistrzostwa Europy odbywają się tylko raz na cztery lata – pisze w najnowszym wydaniu niemiecki tygodnik „Die Zeit”, komentując organizacyjne wpadki podczas odbywających się w Niemczech Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.
W ogniu krytyki jest przede wszystkim niemiecka kolej Deutsche Bahn. Ale – jak zauważa autor komentarza Jonas Schulze Pals – nie tylko przewoźnik utrudnia życie zagranicznym gościom na Euro 2024. Niektorzy uważają, że także organizacja wokół stadionu w Monachium to „bezczelność”. Według „Die Zeit” prezenter brytyjskiej telewizji Sky ostrzegł widzów, by udając się do Niemiec, mieli przy sobie gotówkę. „U zacofanych gospodarzy ME często nie da się płacić telefonem lub kartą” – relacjonuje gazeta. I podkreśla, że „niemiecka nierzetelność” trafiła nawet na łamy „New York Timesa”.
„Minęły już czasy, gdy Niemcy nie były może podziwiane na arenie międzynarodowej, ale nadal cieszyły się głębokim szacunkiem – za talent organizacyjny, za niezawodność, za punktualność, za „made in Germany” – pisze „Die Zeit”. „Dziś, szczególnie na dworcach, należałoby raczej powiedzieć: „late in Germany”. Dziś kraj ten jest symbolem bezradności i braku planu oraz takich ogłoszeń, jak: „Odjazd opóźni się, bo nie ma jeszcze maszynisty””. Niemcom kończy się cierpliwość.
Chociaż mieszkańcy Niemiec już od dawna narzekają na kolej, to bolesne jest to, iż tego lata robią to również goście z zagranicy. „Gdy krytykuje cię rodzina, można się do tego przyzwyczaić. Ale jeżeli wyszydzają cię dalecy znajomi, jeżeli reputacja jest zrujnowana dużo dalej poza własnym ogródkiem? Bolesne” – pisze tygodnik.
Przyszłość Olafa Scholza pod znakiem zapytania. „Spiegel”: Niemcy mają dosyć kanclerza. Potrzebna nowa ofensywa. Jak dodaje, być może jednak ten blamaż wyjdzie Niemcom na dobre i wreszcie coś się zmieni. „Od wielu lat obserwujemy ten sam spektakl: Eksperci wskazują na zaległości w remontach kolei, autostrad, szkół i cyfryzacji. Politycy twierdzą, że naprawdę trzeba się zabrać za te problemy. Ale na końcu brakuje pieniędzy i woli, fachowców, pomysłów i zdolności do ich realizacji. Zawsze znajdą się powody, dla których nie można rozpocząć remontu torów: pandemia, wojna na Ukrainie, hamulec zadłużenia” – pisze „Die Zeit”.
„Żadnych oznak ożywienia. Potęga się rozpada, czyli niemiecki przemysł na skraju przepaści. „Tracimy fundament naszego dobrobytu”. Być może w obliczu „kpin Holendrów i Brytyjczyków Niemcy zdołają zrewidować swoje podejście?”. Tygodnik przestrzega, że podupadającej infrastruktury nie można obciążać bez końca. Wprawdzie załamanie jest jeszcze daleko, ale „każdy, kto chce, aby Niemcy odzyskały reputację dobrze zorganizowanego kraju, kto nie chce już dłużej znosić śmiechu swoich europejskich sąsiadów, może teraz pomyśleć o nowej ofensywie”. „W końcu drużynie narodowej się to udało” – ocenia „Die Zeit”.